To bodajże moje czwarte podejście do tego dania. Za każdym razem coś mi nie pasowało, ale najprawdopodobniej wynika to z faktu, że za bardzo chciałem, aby się udało. Takie już prawo na tym świecie. Dlatego tym razem postanowiłem podejść zupełnie na luzie, bez większego zdenerwowania oraz wertowania niemożliwej ilości stron, czy to w książkach czy internecie. Zrezygnowałem także z beszamelu, także nie jest to typowy, oryginalny przepis, raczej jego wariacja. To również z tego powodu warstwa mięsna nie jest zbytnio „przesadzona”.
- płaty makaronu (bez wcześniejszego gotowania),
- 500g mięsa mielonego,
- 2 puszki pomidorów krojonych, bez skórki,
- 2 cebulę, 1 marchewka, 1 seler, 1 pietruszka, czosnek,
- żółty ser, mozzarella,
- przyprawy, pieprz ziołowy, sól.
W garnku z grubszym dnem ląduje spora ilość oliwy, na to w pierwszej kolejności cebula, warzywa oraz czosnek. Dodajemy mięso, przesmażamy, wrzucamy pomidory. Całość nie trwa więcej niż 10-15 minut, na dość dużym ogniu. Dojdzie sobie na spokojnie w piecu wraz z makaronem.
Naczynie smarujemy tłuszczem i przekładamy to farszem to makaronem. Przed ostatnia oraz ostatnia partia ma żółty ser oraz mozzarellę. Pieprzę dodatkowo oraz dorzucam koperek. Przykrywam folią aluminiową i wrzucam do rozgrzanego do ~200C pieca. Przez blisko 30 minut będzie w całości zakryte, dopiero na ostatnie 10 minut pozbawię folii.
Nie wiem czego to dokładnie zasługa, ale całość wyszła tak dobra jak nigdy przedtem. Farsz nie był zbytnio odparowany wcześniej, więc może makaron miał w końcu możliwość odpowiedniego „dojścia”. Nie był twardy, ani tym bardziej rozlazły. Po prostu al dente. Piękna sprawa. Miejmy nadzieję, że następne wyjdą tak wybornie jak i ta.