Po każdym wypieku związanym z dietą Montignaca zostają mi żółtka, a jako, że nic w przyrodzie nie ginie najczęściej kolejnego dnia na śniadanie wykorzystuje właśnie je. Tym razem było podobnie a ja skusiłem się na omlet. Nie należał do wymyślnych, a jako, że lodówka po otwarciu pokazywała głównie światło to wykorzystałem salami (czosnkowe) oraz cebulę. Oczywiście na tym się nie skończyło, albowiem podgrzałem sobie również ciabattę (natarłem czosnkiem, a jakże by inaczej) oraz dodałem ogórki kiszone. Pierwszy element w przypadku diety należy wykluczyć, ale o tym chyba wie każdy, który jej przestrzega.
- 2 żółtka, 1 jajko,
- oliwa z oliwek,
- pieprz ziołowy, sól,
- salami, cebula.
Zacząłem od szybkiego zasmażenie salami oraz cebuli, w międzyczasie na osobnej patelni podgrzałem sobie grzanki. Po odpowiednim zarumienieniu wszystkiego, zdjąłem (ciabatta wylądowała na talerzu docelowym, a dodatki na osobną miseczkę). Rozbełtałem jajka, doprawiłem, wrzuciłem na gaz (skorzystałem z tej, na której była cebula oraz salami). Gdy się odpowiednio ścięły, wrzuciłem zawartość miseczki i złożyłem na pół. Dałem jeszcze kilka chwil i wylądowało na talerzu.
Niby to samo co zwykle (jajecznica), ale jednak zaserwowane na inny sposób.