Na ostatnich zakupach rzuciła mi się w oczy tacka z papryczkami Cayenne. Oczywiście nie mogłem przejść obojętnie, a na pierwszy ogień poszły hamburgery, na które miałem ochotę już od dawna. W moim przypadku, prędzej czy później, zawsze dochodzi do tego, że jem to co za mną chodzi. Mogę tylko zdradzić, że kolejny wpis na pewno będzie słodki, innego wyjścia raczej nie ma. Przechodząc jednak do sedna.
- 500g mięsa mielonego z szynki wieprzowej,
- 1 jajko,
- 2 solidne łyżki śmietany 18%,
- sól, pieprz ziołowy,
- 6 papryczek Cayenne.
- bułki,
- sałata, pomidor, ogórek, papryka czerwona, cebula, kiełki,
- żółty ser.
Dzień wcześniej zabieram się za burgery. Łącze składniki i wyrabiam. Jeżeli idzie o papryczki to są one drobno pokrojone i pozbawione nasion. Nie są ostre, przynajmniej dla mnie. Z podanej ilości wychodzi mi 8 porcji. Lądują one na talerzu przykrytą folią spożywczą z dodatkiem oliwy, a następnie w lodówce. Na drugi dzień wrzucam na patelnie bądź opiekacz/grill elektryczny. Zależnie od upodobań i czasu. Reszta to już dobranie ulubionych składników. Nawet sosy nie są potrzebne.
Burgery stworzone w ten sposób, pomijając nawet papryczki są świetne. Nie za suche, ani także przesadnie mokre. Pomijając pieczywo świetnie się także nadadzą w diecie montignaca.