Kilka poprzednich dni, wliczając w to weekend były bardzo rozpustne jeżeli idzie o ilość alkoholu oraz jedzenia. Pojawiały się kluski, zasmażana kapusta z boczkiem, faszerowane piersi z kurczaka czy ciasto z nadzieniem słonecznikowo-krówkowym. Apogeum to poniedziałkowy wieczór i oglądanie finału sezonu Breaking Bad z maślanym popcornem w dłoni.
Nie da się ukryć, że po takim zestawie waga pokazała więcej niż zwykle, pomijając jednak szczegóły (nie przekroczyło jeszcze limitu, nie było nawet blisko) to należało zwalczyć to w trybie natychmiastowym. Zrezygnowałem z wszelakiej rozpusty i powróciłem na ścieżkę diety Montignaca, tak aby zejść do wagi, którą zazwyczaj utrzymuje. Oczywiście po dniu restrykcyjnej diety widać i również czuć efekty, ale jeszcze kilka dni trzeba będzie powalczyć.
Tutaj uwaga, restrykcyjną dietę prowadziłem przez 2 miesiące od sierpnia 2010 roku, po tym czasie zacząłem pozwalać sobie na więcej, aczkolwiek kilogramy nadal uciekały. Bodajże po Nowym Roku przeszedłem na tzw. fazę II (choć nie wprowadziłem jej w życie), przyzwyczajenia z diety pozostały aczkolwiek pozwalałem sobie na słodycze (kocham Prince Polo), alkohol i praktycznie każde jedzenie jakie mam ochotę zrobić i zjeść. Zresztą widać to po przepisach.Ten tydzień to pierwszy przypadek od roku, kiedy zdecydowałem się na jedzenie według zasad, to chyba najlepszy przykład na to, że dieta działa i to bardzo dobrze.
Przechodząc jednak do sedna, mój wczorajszy dzień to I i II śniadanie (twaróg+warzywa; camembert+warzywa), na obiad zupa, której skład będzie poniżej a na kolacje jogurt owocowy i papryka (tak, jestem w stanie zjeść jogurt owocowy z papryką, selerem naciowym, ogórkiem czy także pomidorem. oczywiście nie moczę ich, po prostu przegryzam do smaku). Dorzucimy do tego jeszcze ~1,5l wody.
Zupa z cukinii oraz fasolki szparagowej na żeberkach
- 2 małe cukinie,
- pół paczki mrożonej fasolki szparagowej,
- ~250-300g,
- majeranek, koperek, pieprz, pieprz ziołowy, 2 ząbki czosnku, sól, oliwa z oliwek.
Pieprz, czosnek oraz umyte żeberka lądują w garnku z wodą. Całość gotowana jest do momentu, aż mięso stanie się miękkie. W tym momencie do wywaru trafia także pokrojona cukinia, a chwile po niej fasolka. Mięso dzielimy na drobniejszy kawałki, dorzucamy do garnka. Trafia też tam majeranek, koperek i pieprz ziołowy. Przy podaniu wlewam dosłownie kropelkę oliwy z oliwek, aczkolwiek jest to raczej dodatek bez którego możemy się obejść.
Jako posiłek tłuszczowy w tak parszywe i zimne dni jak wczoraj (a będzie pewnie gorzej) sprawdza się dobrze, a prawdę mówiąc to dawno nie jadłem czegoś równie smakowitego.