To jeden z tych przepisów, które chciałem sprawdzić od lat. Jakoś nigdy nie było okazji i to głównie dlatego, że w roli głównej występują krewetki (czy też tuńczyk, taką wersję też muszę sprawdzić). Dla mnie (jak i pewnie dla wszystkich) pizza to przede wszystkim salami i ser, czyli składniki, których w przypadku diety Montignaca łączyć z mąką nie można. Człowiek po 3 tygodniach wyrzeczeń ma jednak prawo zaszaleć, co uczyniłem tworząc to cudo, do którego na pewno jeszcze wrócę.
Najważniejszy składnik to mąką. W moim przypadku był to typ 2000. Trafiłem chyba na świetną partie, bo każdy możliwy wypiek wychodzi po prostu idealnie. Tak było i tym razem. Oczywiście da się odczuć różnicę, nie tylko w smaku ale przede wszystkim w kolorze, ale nie oznacza to, że pizze z miejsca trzeba uznać za przegraną.
Przechodząc jednak do sedna:
- 250-300g mąki typu 2000,
- łyżeczka drożdży instant,
- szczypta soli i fruktozy,
- ~200ml wody,
- pieczarki,
- cukinia,
- ~250g krewetek,
- przecier pomidorowy,
- pieprz ziołowy, oregano, sos sojowy, szczypiorek.
Zaczynam od ciasta. Tym razem nie posługiwałem się maszyną tylko własnymi rękami. Do miski wlewam wodę, mąkę (którą przesiałem, co nie należało do najprostszych i najpewniej mija się troszkę z celem), dorzucam drożdże oraz sól i fruktozę. Wyrabiam do momentu aż ciasto przestanie kleić się do rąk. Jeżeli jest jeszcze zbyt rzadkie, dosypuje mąki. Po kilkunastominutowej zabawie, przykrywam i zostawiam w misce w okolicach kaloryfera.
Zabieram się za resztę składników. Rozgrzewam patelnie na którą wysypuje pieczarki oraz cukinie. Ogień jest dość duży więc już po chwili dolewam wodę, kilkukrotnie. Szybko wyparowuje, a ja nie chce jej nadmiaru. Po kilku chwilach dorzucam przyprawy, sos sojowy oraz kilka łyżek małego słoiczka przecieru pomidorowego. Zostawiam chwilę na ogniu i wyłączam. Ostatnia kwestia to krewetki. Leżały w lodówce od wczoraj, więc są już rozmrożone. Pozbędę się tylko ogonków i będą już gotowe. Dojdą w piecu.
Ciasto wykładam na papier do pieczenia. Wrzucam wszelkie powyższe składniki i pizza ląduję w nagrzanym piekarniku na 15-20 minut.
Rozrzucam jeszcze szczypiorek i podaje z tzatzykami. Niebo w gębie, dosłownie. Dwa kawałki i człowiek się czuje syto na wiele kolejnych godzin.