Na szczęście deszczową pogodę mamy już dawno za sobą i obecnie bez większych trudności możemy korzystać z uroków sierpnia. Chyba każdy zgodzi się ze mną, że nie ma lepszego sposobu niż grillowanie na świeżym powietrzu w dobrym towarzystwie. Jedzenie wtedy smakuje znacznie lepiej a apetyt dopisuje do tego stopnia, że jada się więcej niż ma się w zwyczaju. Przynajmniej w moim przypadku. Jako, że mało kto przychodzi z pustymi rękoma to na stole pojawiają się różnie przyprawione dania. W naszym wypadku postawiliśmy na sprawdzoną wcześniej marynatę (pikantne skrzydełka) oraz „kociołek”.

[singlepic id=77 w=320 h=240 float=center]

W środku: chorizo, ziemniaki, kapusta, mięsko, dużo zieleniny, cebula, boczek, praktycznie zero przypraw (a zwłaszcza soli czy pieprzu). Całość wyszła lepsza niż zwykle, ze względu na umieszczenie chorizo.[singlepic id=76 w=320 h=240 float=center]

Na grillu pojawił się w międzyczasie karczek wraz z ziemniakami. Skorzystaliśmy z rękawa, gdyż otrzymujemy wtedy znacznie lepszy efekt, niż samo położenie na ruszcie. Mięso nie było przygotowane przez nas, a nie było okazji, żeby zapytać co tak na prawdę się tam znajduję.[singlepic id=87 w=320 h=240 float=center]

Jako, że grill nie jest niestety duży a rzeczy do spróbowania niesłychanie wiele, kociołek poszedł w odstawkę a na jego miejscu została położona patelnia, która po kilku chwilach została dodatkowo przykryta folią. Na niej znajdował się kurczak, również przyrządzony na sposób mi nieznany.[singlepic id=78 w=320 h=240 float=center]

Gdy zwolniło się miejsce na ruszcie, ułożyliśmy również w rękawie udka w pikantnej marynacie, które po pewnym czasie zostały już normalnie położone w celu odpowiedniego zarumienienia. Sam przepis nie różnił się zbytnio od tego podawanego wcześniej, tyle, że został stricte dostosowany do diety montignaca, a zamiast keczupu skorzystaliśmy z przetworu z cukinii na fruktozie. Przepis na pewno pojawi się na blogu w ciągu najbliższych kilku, kilkunastu dni jako, że jest po prostu niezastąpiony.[singlepic id=86 w=320 h=240 float=center]

Oprócz tego mieliśmy również warzywa z tacki (kalafior i fasolka szparagowa) oraz tosty czosnkowe z dodatkiem pomidora bądź sera camembert, który również pojawił się wcześniej na grillu. Niestety znikło wszystko w takim tempie, że nie było nawet czasu zrobić odpowiedniego zdjęcia.

Po takim spotkaniu jedno jest pewne, posiadam niestety za mały ruszt i trzeba to będzie wkrótce nadrobić.