To drugie podejście do warzenia piwa w domowym zaciszu. Jak na razie korzystamy z gotowców, ale kto wie co będzie w przyszłości. Czemu nie rzucamy się na głęboką wodę? Co najważniejsze, wymaga to znacznie większej uwagi i czasu. Już teraz pojechaliśmy trochę po bandzie i nie zwróciliśmy uwagi na kilka istotnych czynników a co najważniejsze na odpowiednie wymierzenie składników. Jaki będzie efekt? Przekonamy się najpewniej za kilka tygodni.
W porównaniu z debiutem zmieniliśmy:
- rodzaj brew-kita (lecz nie jego producenta),
- ekstrakt słodowy, który tym razem nie był suchy lecz w syropie
- ilość wody, dokładniej: zmniejszyliśmy ją. Normalnie powinno znajdować się ~ około 23 litrów, u nas było to ~17l.
Jeżeli zaś chodzi o szczegółowe informacje, to:
- Geordie Yorkshire Bitter 1.5kg, (bardzo głęboki posmak goryczki i piękna bursztynowa barwa)
- Ekstrakt słodowy niechmielony w syropie JASNY – 1,7 kg (radykalnie polepsza jakość piwa i zwiększa pełnię oraz moc piwa)
- ~17l źródlanej wody niegazowanej,
- trochę cukru, czasu i chęci.
Jak poszło? Bardzo sprawnie, pewnie dlatego, że czynności są bardzo proste. Podgrzać brewkita, wymieszać z wodą. Dodać ekstrakt, wymieszać, dosypać drożdże, wymieszać. Zamknąć, zapomnieć! W fermentatorze powinno zostać od 5-7 dni, u nas były to,.. 2 tygodnie! Przy pierwszym mierzeniu skala pokazała 1.030, czyli zdecydowanie za dużo. Najprawdopodobniej piwo zostałoby wybuchającym granatem i szybko skończyło swój żywot. Po odczekaniu kolejnych dni, 1.020, jeszcze wysoko, ale nie tak jak za pierwszym razem. Przyjęło się zasadę, że areometr powinien wskazywać między 1.005 a 1.020, wtedy można rozlewać i kapslować. Zdecydowaliśmy się poczekać jeszcze kilka dni i sprawdzić czy wynik będzie inny. Jak się okazało, nic z tych rzeczy. Męska decyzja i szybkie kapslowanie, które przebiegło bez najmniejszego problemu. Żadnego uszczerbku.
Szkoda, że teraz trzeba poczekać. Im dłużej tym lepiej, ale najpewniej pierwszą butelkę otworzymy za jakiś ~miesiąc, góra dwa.