Wspomniany we wcześniejszym wpisie deser, który poszedł na pierwszy ogień. Na szczęście smakował, choć nie obyło się bez komentarzy, że bardzo przypomina ciasto z patisonów (robiłem je w wakacje, na blogu też się pojawiło). Faktycznie, użyłem podobnych składników, lecz co najważniejsze jabłka wkomponowały się tu znacznie lepiej aniżeli patisony. Nadzienie, jakie znajduje się tuż pod owocami robi jednak swoje.
Ciasto składało się z:
- 250g mąki pszennej,
- 150g masła,
- 1,5 łyżeczki cukru pudru,
- 1 łyżeczka soli,
- 1 jajko,
- trochę mleka (dwie łyżki?)
Mieszamy sypkie produkty, ucieramy z masłem, na koniec dodajemy jajko oraz mleko. Wrzucamy do foli i odstawiamy na ~10-20 minut w chłodne miejsce. Po tym czasie całość ląduje na blaszce/w naczyniu do zapiekania, przykrywana jest pergaminem, fasolą i wrzucana do pieca, ~10 minut w 180C. Wyjmujemy, pozbawiamy papieru/zawartości, smarujemy białkiem i blacha ponownie ląduje w piekarniku na kolejne ~5 do 10 minut. Studzimy i zabieramy się za wypełnienie!
- 150g masła,
- 85g cukru pudru,
- 2 łyżki mąki,
- 1 jajko i 1 żółtko,
- jabłka,
- 1-2 łyżeczki cynamonu,
- ~ polecam także dorzucić około ~80-90g zmielonych migdałów.
Masło ucieramy z cukrem pudrem, dorzucamy jajka, mąkę i cynamon (migdały). Wylewamy na lekko ostudzone ciasto, wypełniamy jabłkami. Możemy także posypać cukrem. Pieczemy 1 150-180C przez 15-20minut.