Zazwyczaj zbiór aronii kończy się tworzeniem dżemów z dodatkiem jabłek. Jest to standardowe, co roczne przedsięwzięcie, które tego lata zmieniło się za sprawą stworzenia nalewek. Na początku sierpnia większa ilość owoców została potraktowana cynamonem, anyżem, cukrem oraz alkoholem i pozostawiona w dwóch wariantach (kilka słoików na słońcu, kilka w cieniu) na okres miesiąca. Kilka dni temu pojemniki zostały otwarte, a owoce z jednego potraktowane blenderem. To właśnie z tego miksu oraz kilku dodatków powstał poniższy sernik na zimno.
Przepis jest raczej standardowy, tzn. korzystałem z niego kilkukrotnie przy użyciu innych owoców.
Spód:
- 150g herbatników,
- 60h masła.
Masa serowo-aroniowa:
- 1kg twarogu,
- 1 cytryna,
- żelatyna (zapomniałem spojrzeć na wagę. pamiętam, że było to opakowanie na 1l wody),
- cukier,
- 2 jabłka, owoce aronii (duży słoik).
Żelatynę traktuje wrzątkiem, całe opakowanie idzie na szklankę. Zabieram się za spód sernika, tortownice jednocześnie zaopatruję w papier do wypieków. Herbatniki kruszę, masło rozpuszczam i łącze. Wylewam do formy i wkładam do lodówki. Twaróg miksuje z sokiem z cytryny (nie wyrzucać), część przekładam do osobnej miski. Owoce aronii traktuje blenderem, obieram dwa jabłka i ścieram na tarce o dużych oczkach, dodaje także otartą skórkę z cytryny. Pierwszą część masy łącze z połową żelatyny, miksuje, kładę na formię i umieszczam w lodówce. Owoce zostawiam chwilę na ogniu, dodaje cukru do smaku (w moim przypadku z 3-4 łyżki stołowe). Czekam aż przestygną i miksuje z pozostałością sera oraz żelatyny. Jeżeli masa serowa nie była zbyt długo w lodówce, to delikatnie nakładam na wierzch masę owocową. Zostawiam na noc w lodówce.
Bardzo udane połączenie i mówiły to osoby, które zwykle nie przepadają za aronią. Pewnie wynika to także z faktu, że dało się odczuć alkohol, choć w minimalnych ilościach. O samej nalewce pewnie będzie osobno, zwłaszcza, że owoców jeszcze trochę zostało a tworzyć można z tego bardzo wiele.